wtorek, 28 lipca 2015

Złego koniec, dobrego początek?

Sądzę, że najgorsze w życiu są początki. Te momenty, kiedy coś zaczynamy - to całkiem nowego, jak nowa szkoła, praca czy nawet hobby lub to co kiedyś już zaczęliśmy, ale nie udało nam się tego doprowadzić do końca. Tak jest właśnie w moim przypadku, kiedy to wiele razy siadałam w czeluściach ciemności i tworzyłam swoje miejsce w sieci. Zazwyczaj nie trwało to zbyt długo, kilka tygodni, miesięcy i porzucałam to, ten obowiązek. Za każdym razem tak właśnie się czułam, może nie była to odpowiednia pora ani miejsce, aby mieć tyle samozaparcia na kontynuacje. 
Twierdzę, że do wielu rzeczy trzeba po prostu dojrzeć, zrozumieć po co się je robi i przede wszystkim robić je dla siebie. I nadszedł moment, który gdzieś w mojej głowie wędrował od dawna - czas stworzyć swoje miejsce, które zostanie ze mną na dłużej, o które będę dbać.

Wczoraj skończyłam 22 lata, ni to stara ni to młoda, tyle wiem. Pierwszy raz w życiu w tym dniu starałam podsumować sobie to, co osiągnęłam, to, co udało mi się zrealizować, czego się nauczyłam. Efekt - kompletne załamanie nerwowe.. Na pierwszy rzut oka nie jest źle, stała praca na etacie, ukończone studia I stopnia, od października rozpoczynam II stopień w połączeniu z podyplomowymi, stabilny i najlepszy na świecie związek, grupa nigdy nie zawodzących przyjaciół, szczęśliwa rodzina - no prawie jak w bajce. Skoro wszystko toczy się dobrym torem i potrafię już to wszystko pielęgnować, to postanowiłam dorzucić sobie trochę obowiązków i przede wszystkim w wolnym czasie stawiać na realizację w planach jest szlifowanie angielskiego, odnowienie niemieckiego, regularna siłownia i dieta oraz blog, dzięki któremu będę mogła z siebie wyrzucić  frustrację, pochwalić się radościami oraz skrupulatnie odznaczać realizację planu w kalendarzu.




Witam Was więc w tym dniu, w którym staję się  B L O G E R K Ą. ;)
( z przymrużeniem oka, oczywiście, )